06 listopada 2020
John Alex Leadership Coaching Life Coaching Business Mentoring Consulting
coaching

Coaching to wiocha i obciach?

John Alex: No dobrze, to o co chodzi z tą wiochą w Coachingu?
Piotr: Wiesz, nie chcę naprawdę nikogo obrażać, nie wiem jak to ująć delikatnie.
John Alex: Postaraj się:) Może masz własne doświadczenia?
Piotr: Nooo tak. Byłem Klientem kilku coachów, kilka dłuższych procesów coachingowych. Te pierwsze były z mojej perspektywy bardzo nieudane…
John Alex: Opowiedz mi najpierw o tych udanych.
Piotr: To dwa ostatnie procesy coachingowe, naprawdę udane. Z moim ostatnim Coachem (pozdrawiam Tomek!) chyba weszliśmy na przedpola tego co można nazwać przyjaźnią, na pewno głębokim zrozumieniem i lubieniem się nawzajem!
John Alex: Ooo, to świetnie! Więc dlaczego te procesy były udane?
Piotr: Bo Ci coachowie naprawdę słuchali, naprawdę byłem dla nich najważniejszy, pozwolili się otworzyć, opowiedzieć o wszystkich, najgłębszych uczuciach, wartościach, przekonaniach, co jest dla mnie ważne. I byli dla mnie. I czułem na każdym kroku, że są po mojej stronie, nawet gdy przy nich dochodziłem do wniosku co JA u SIEBIE powinienem zmienić. Wierzyli we mnie i czuli to co ja. To było czuć. Nadawanie na tej samej częstotliwości, a więc dostroili swoją do mojej. W pełni.
John Alex: Coś jeszcze?
Piotr: Mieli pomysł na proces, cele były prawdziwe, pracowali ze mną i wokół mnie, byli dostępni i nie udawali, byli tu i teraz, ze mną i byli normalni, autentyczni.
John Alex: Super, bardzo się cieszę, gdy ktoś tak opowiada. No a co z tymi nieudanymi procesami, dlaczego takie były?
Piotr: To odwrotność tego co Ci powiedziałem wcześniej. Chyba przez „bylejakość”… ja bardzo starałem się odkryć naprawdę dużo siebie, miałem wrażenie, że to w ogóle nie robi wrażenia na Coachu… Oczekiwałem czegoś głębokiego, a po drugiej stronie zauważałem, że przechodzi po prostu przez kolejne kroki jakiegoś manuala, od punktu do punktu, zrezygnowałem z tych procesów po pewnym czasie, mimo, że dawałem im szansę… jeszcze jedno spotkanie, jeszcze jedno, nie chcę ich urazić. I nic.
John Alex: Smutno…
Piotr: Może nie smutno, tylko to pewien zawód dla tego zawodu. Dodam, by pokrzepić narodowe serca, że nie byli to tylko coachowie z Polski, byli to światowi coachowie.
John Alex: Nieprofesjonalni…
Piotr: Jakby nieobecni i nie za bardzo mną zainteresowani.
Inną kategorią są dla mnie coachowie „sztuczni”. Na pokaz eteryczni, cytujący wiersze, pałający aurą magii, jakby na siłę… bardziej magicy, niż coachowie.
John Alex: Ale dlaczego?
Piotr: Nie jest to spowodowane hmmm… brakiem szacunku czy tolerancji, czy też dowodem mojego braku uczuciowości, nie zrozum mnie źle, John Alex. Mówię tu o sztuczności, ta sztuczność i brak autentyczności, czy też oderwanie od rzeczywistości mi przeszkadza. Potrzeba też masę wiedzy, doświadczenia, psychologii… ale najważniejsze to być uważnym i naprawdę kochać swojego Klienta. Nie da się wtedy tego oszukać. Albo kochasz, albo nie jesteś w stanie prowadzić danej osoby. Powiedz to. Nikt się nie obrazi. Nie ma nic gorszego niż udawany coaching.
John Alex: Więc czym powinien się charakteryzować dobry Coach? I jak go wybrać?
Piotr: Profesjonalizmem, ale nie wydumanym podejściem. Normalnym, ludzkim. Musi chcieć pokochać Klienta takim jakim jest, poczuć go/ją. Sprawić by poczuł się najważniejszy i być z nim/nią na 100%, wyczuwać wszystko, nie tylko słowa, atmosferę, co się dzieje wokół, kontekst takiej osoby, w jakim systemie żyje, funkcjonuje, jak to na nią wpływa. Musi mieć zestaw technik oczywiście i pomysł na proces, musi umieć słuchać, pytać, ale być w tym autentyczny, odważny, wspierający, motywujący, kiedy trzeba potrząsający – ale w jednym celu – by to Klient odniósł sukces w tym co sobie założył. Wszystko na 100%. A jak nie potrafi? To powie - nie umiem Ci pomóc, przykro mi. Polecę Ciękomuś lepszemu.

 

A jak wybrać dobrego coacha? Ktokolwiek uczestniczy w procesie, powinna to być decyzja zarówno sponsora, Klienta jak i Coacha. Jeżeli 3 strony uznają, że są dla siebie odpowiedni, to jest szansa że będzie to super dobry coaching

John Alex: Możesz wyjaśnić te role?
Piotr: Sponsor, to np. Twój szef, czy dział HR. Osoba, która sponsoruje, czyli płaci bądź wspiera Klienta w Coachingu. Klient, to uczestnik coachingu.
Nie zawsze musi występować sponsor, ale kiedy występuje, to zazwyczaj wybór Coacha zaczyna się właśnie tam, przez tę osobę lub osoby. Tu ważne, by dobrać coacha pod Klienta, którego ta osoba/dział sponsoruje. Dokładnie dobrać. By odpowiadał na potrzeby tego Klienta.
Klient też musi wiedzieć o czym i z jakim coachem chciały pracować.
Finalnie Coach też musi mieć pewność, jak mówiłem Ci wyżej że będzie umiał pokochać Klienta. Powinno się to ustalić na pierwszym spotkaniu i móc ten kontrakt zawrzeć. Partnerstwo na bazie tego, czy obydwie strony procesu czują, że są w stanie ze sobą pracować.
John Alex: To piękne😊
Piotr: No tak, piękne😊 No więc coaching to wiocha?
John Alex: Nie Piotr, coaching to nie wiocha… Coaching to znacząca rozmowa 2 osób, z których celem jednej jest 100% podporządkowanie się celom drugiej by jej pomóc osiągnąć to czego pragnie nie robiąc tego za nią. To nie wiocha, to brzmi pięknie.
Piotr: No tak, piękne😊

 

O bylejakości

 

Ale wiesz, martwi, bo często zauważam, że ludzie uważają polski coaching za wiochę i synonim obciachu. Pewnie Ci mieli doświadczenia podobne do moich z tymi dawniejszymi coachami. A to jest powiązane z taką „bylejakością”. Z tym „ch..owizmem”, o którym pisał mi nasz czytelnik (Dzięki za inspirację i pozdrawiam!).
John Alex: No tak, jak zauważyłeś bylejakość stoi na drugim biegunie do perfekcjonizmu. To skoro rozebraliśmy Perfekcjonizm w poprzednim artykule, z hasłem „Lepiej zrobione, niż perfekcyjne” to jak uniknąć w tym haśle promowania bylejakości?
Piotr: No właśnie, jak z każdym powiedzeniem: kij ma dwa końce.
John Alex: A skąd się bierze bylejakość?
Piotr: Myślę, że z wielu powodów: na pewno nastawienia na trwałość, zamiast na rozwój.
John Alex: Rozwiniesz?
Piotr: Jeżeli masz nastawienie na trwałość, to boisz się popełnić błędu, idziesz najmniejszą linią oporu. Bo skoro się nie rozwijasz, to robisz pewne rzeczy mechanicznie, bo trzeba, nie myślisz jak coś zrobić najlepiej, bo jeszcze Ci nie wyjdzie, jeszcze nie zdążysz, jeszcze zajmie Ci za dużo czasu? Robisz więc coś mechanicznie, z reguły z niższą jakością, bo poprzeczka jest niezbyt wysoko. Twoja własna. Nie jest wysoko, by czasem nie było tak, że nie przeskoczysz. Lepiej przeleźć i mieć spokój, i nie wysilać się za bardzo. Przy nastawieniu na rozwój, poprzeczkę stawiamy sobie wyżej i wyżej, akceptujemy pomyłki, niedoskonałości, bo za każdym razem robimy coś jakby pierwszy raz, bo ten każdy kolejny raz ma być lepszy niż poprzedni. Wynik na klasówce, mecz, raport, spotkanie z Klientem. Ma być lepiej niż ostatnio. Z takim nastawieniem, nie można mówić o bylejakości prawda?
John Alex: Ok, rozumiem.
Piotr:  A Ty co sądzisz John Alex?
John Alex: Hmmm… Myślę, że bylejakość bierze się także z faktu, że tego co robimy, nie robimy z serca, tylko że musimy. Ktoś lub coś nas zmusza. Tzn. najczęściej sami się wrzucamy w taką zamkniętą puszkę beznadziei. Warto się wtedy zastanowić: co jest dla nas ważne, czy to co robimy jest dla nas ważne?
Piotr: Albo jak odkryć piękno, czy czerpać radość z tego co robimy i jaki to ma wpływ na Świat?
John Alex: Właśnie – to bardzo dobry temat na coaching z taką osobą, by pomóc jej wyjść z takiej bylejakości. Ludzie, którzy kochają ludzi, wierzą, że każdy jest wyjątkowy, zdolny i chętny do tego by zrobić coś dobrze. Każdy ma ambicje. Sztuką jest odkryć w nas, skąd może się brać i co powoduje daną blokadę, co dla innych uwidacznia się poprzez bylejakość
Piotr: Fajnie to ująłeś…
John Alex: Dzięki. Myślę, też że bylejakość może się brać z wartości i przekonań. Czy naszą wartością jest osiąganie, czy spokój? Czy jesteśmy w dobrej roli, w dobrym miejscu pracy, w dobrym zawodzie?
Jest też pułapka: warto też spojrzeć z drugiej strony, zamieniając się rolami. Czy nie wymagamy za dużo oceniając czyjąś bylejakość?
Piotr: No tak, ale omówmy się – zalewa nas spora doza bylejakości. Tanie, plastikowe, rozwala się po jednym użyciu, kupujemy, zamawiamy i jest to po prostu niedobre… to co wtedy.
John Alex: No właśnie, nasz konsumpcjonizm moim skromnym zdaniem, jako społeczeństwa Świata mocno wpływa na bylejakość. Bo chcemy mieć, kupić, nowe… Zamawiać. Jak mówi sam Dawid Podsiadło w reklamie, aż jesteśmy otoczeni tymi nowymi rzeczami. A nie zawsze ilość znaczy jakość.
Piotr: To co zrobić?
John Alex: No nie kupować tyle. Nie zamawiać czegokolwiek. Tym wpływamy na popyt, więc i na produkcję takich produktów czy usług. Skoro akceptujemy bylejakość, to byle jakie się produkuje dalej.
Myślę, że warto jeszcze wspomnieć o asertywności i odwadze cywilnej. Weźmy przykład, przyjeżdża hydraulik na naprawę kranu. Widzimy, że robi to na odwal się, byle jak. Przy tym brudzi, niby kończy ale tam krzywo, tu wystaje uszczelka, a tam nadal kapie. On mówi, że skończył, że należy się 300 złotych, a my płacimy. Hydraulik wychodzi to ile osób zapłaci i zacznie narzekać, jak to jesteśmy niezadowoleni? Czyjaś bylejakość powoduje nasz dyskomfort… dlaczego się na to godzić?
Piotr: To powinniśmy wymagać jakości, tak?
John Alex: Oczywiście. Wymagać jej w sposób uczciwy ale wprost, bezpośrednio. Ustalać oczekiwania i rozliczać po. I nie płacić za bylejakość. Korzystać z gwarancji, zgłaszać błędy itd. itd. z założeniem, że poprawiamy czyjś produkt, nie działamy tylko na siebie, ale na cały Świat - by stawał się lepszy!
Piotr: Fajnie to ująłeś, dziękuję Ci!
John Alex: A więc jak podsumujesz dzisiejsze rozważania?
Piotr: Wymagaj od coacha swego i innego usługodawcy swego oraz dbaj o zadowolenie z tego co robisz, by każdy dzień dawał Ci poczucie spełnienia i realizacji w ramach własnych wartości!
Ale wymagaj z czuciem, szczególnie w kontekście pracownika - ze spojrzeniem w głąb siebie i w jego/jej uczucia. Z zaufaniem. Z troską.
John Alex: Super to ująłeś 😉
Piotr: Dzięki Johna Alex, do następnego!

Co to jest dobry coaching?

piotr@johnalex.pl +48 509 774 360

Copyright 2021 John Alex i Piotr Jankowski